Beskid Śląski zimą
GDY ZNUDZĄ SIĘ JUŻ NARTY
Podczas naszego pobytu na feriach w Beskidzie Śląskim były takie chwile, gdy mieliśmy już dosyć jazdy na nartach. Korzystaliśmy wtedy z nie-narciarskich atrakcji okolicy. Szczególnie spodobały nam się odśnieżane szlaki piesze, w pobliże których utrudzeni narciarze mogą się dostać kolejką linową. Byliśmy również w Parku Leśnych Niespodzianek w Ustroniu. Beskid Ślaski zimą ma do zaoferowania znacznie więcej niż jazda na nartach!
Szyndzielnia zimą – spacer z harcami na śniegu
Przyznam otwarcie – tym razem było „na lenia”, po linii najmniejszego oporu. Na Szyndzielnię wyjechaliśmy kolejką gondolową. To był relaks po przedpołudniu spędzonym na stoku 🙂 Udaliśmy się potem niespiesznie zielonym szlakiem w stronę schroniska na Szyndzielni.
Pobiliśmy chyba rekord – podejrzewam, że było to najdłuższe w historii przejście tego niespełna kilometrowego odcinka trasy. Za to zabawie na śniegu nie było końca.
Pod schroniskiem odbyło się jeszcze obrywanie gigantycznych sopli zwisających z dachu oraz zjazdy na … z ogromnych pryzm śniegu.
Potem obowiązkowa gorąca herbata w schronisku i… zrobiło się już za późno, aby przed zmrokiem (i ostatnim kursem kolejki na dół) skoczyć na Klimczok.
Trasa jest krótka, płaska i bardzo przyjemna. Dla spragnionych śnieżnych harców idealna.
Zimowy spacer na Czantorię Wielką
Tym razem miało być znacznie ambitniej. Przy planowaniu marszruty inspirowaliśmy się prowadzącą wokół Czantorii Ścieżką Rycerską. Aby dostać się bliżej szczytu i tym razem zdecydowaliśmy się skorzystać z wyciągu krzesełkowego. Spod jego górnej stacji na Polanie Stokłosica planowaliśmy przejść pod wieżę widokową na szczycie Czantorii Wielkiej, a następnie pójść w kierunku Małej Czantorii (być może nawet zdobyć jej szczyt! ) i zjechać na dół kolejką Poniwiec. Zaopatrzyliśmy się w stuptuty i z termosami pełnymi gorącej herbaty ruszyliśmy spod kolejki, pod górę czerwonym szlakiem.
Po około kilometrze marszu dotarliśmy pod zamkniętą zimą wieżę widokową.
Następnie śnieżnym tunelem, wzdłuż granicy polsko-czeskiej doszliśmy do Chaty pod Czantorią i … tam utknęliśmy. Bo… po pierwsze droga nie była dalej odśnieżana i zabrakło nam premedytacji, aby przedzierać się przez śniegi do pasa. Po drugie okazało się, że wyciąg Poniwiec zimą, w sezonie narciarskim turystów pieszych nie przewozi, a po trzecie w czeskim schronisku było tak ciepło, przytulnie, smacznie i tanio…, że zabawiliśmy tam dłużej.
W Chacie pod Czantoria cofa się czas…
Po zakupie „flagowych” czeskich wyrobów w postaci czekolad studenckich i lentilków wróciliśmy tą samą droga, którą przyszliśmy do Chaty.
Przejście całej rycerskiej Ścieżki Rycerskiej musimy sobie zostawić na wiosnę.
Leśny Park Niespodzianek w Ustroniu zimą
Do Leśnego Parku Niespodzianek wybraliśmy się z dwóch powodów. Chcieliśmy nakarmić „z ręki” przechadzające się swobodnie po parku zwierzaki oraz zobaczyć pokaz sokolnictwa. Nie zawiedliśmy się, „dzikie” muflony i daniele widząc torbę z karmą w ręku turystów same przybiegają, dają się nakarmić i pogłaskać.
Tresura dzikich ptaków drapieżnych, które wypuszczone na wolność po zrobieniu kilku kółek wracają do sokolnika, z jednej strony robi wrażenie, z drugiej zaś budzi niedowierzanie. Jak to możliwe, aby po swobodnym szybowaniu w przestworzach tak po prostu dać się przykuć do łańcucha?
Jak oceniamy park?
GŁOS DWÓCH POKOLEŃ
Mama: Hmmm… z grubsza tak tak jak pobyt w każdym zoo. Dzieci zadowolone, choć nie umknął ich uwadze żółciutki puszek kurczaczków w karmie dla orła, myszołowa i raroga. My z mieszanymi uczuciami; miło było pokarmić zwierzaki, ale nie wyglądały na szczęśliwe ani te chodzące wolno, ani pozostałe pozamykane w klatkach i na wybiegach.
Kuba: Oczywiście nie zgadzam się ze stanowiskiem mamy. W moim odczuciu zwierzęta to nie są ludzie i ludzkie poczucie wolności jest im zupełnie obce. W zoo czują się nawet szczęśliwsze niż w naturze, ponieważ w swym środowisku muszą się trochę bardziej natrudzić, żeby zdobyć pokarm, zaś w zoo mają go podsuwany pod pysk, ewentualnie dziób w przypadku ptaków drapieżnych.
Zoo może bardzo pomóc w ochronie gatunków zagrożonych ze względu na oferowanie środowiska, w którym można rozmnożyć jakiś gatunek z dala od drapieżników, czy chociażby panów myśliwych, zanim ponownie wypuścimy go do środowiska.
Ponadto wizyta w zoo pełni funkcję edukacyjną i może uświadomić ludziom, dlaczego warto chronić przyrodę. Jeżeli człowiek na własne oczy zobaczy jak na żywo wygląda taki daniel czy dzik, to może nie będzie tak skory do odstrzeliwania ich w przyszłości. Co do kurczaków w pokarmie dla drapieżników, to nie posiadam zastrzeżeń. Ludzie też zjadają kurczaki, a ptaki drapieżne przynajmniej nie pozostawiają po sobie resztek do wyrzucenia. Co do samego parku niespodzianek, jest on o tyle lepszy od większości ogrodów zoologicznych, że przynajmniej jest zlokalizowany w lesie, a nie w centrum zatłoczonego betonowego miasta i nie licząc siatek, to niemal wszystko jest tam jak w środowisku naturalnym. Jedyne co mi się nie podobało to „alejka bajek”. Były to drewniane budki z przeszklonym frontem, a w środku za pomocą lalek i dekoracji przedstawiono sceny ze znanych bajek. Wykonanie było tak sztuczne i przesłodzone, że wręcz odpychające i groteskowe. A lalki wyglądały nieco jak żywe trupy! Do tego, po naciśnięciu odpowiedniego guzika, mechanizm podświetlał budkę, figury zaczynały się poruszać i nieco przerażający gruby głos zaczynał odczytywać tekst bajki. Zgroza!
INFORMACJE PRAKTYCZNE (luty 2019)
Kolej linowa na Szyndzielnię (6-cio osobowe gondole)
One Reply to “Beskid Śląski zimą”
Opis tras i przeżyte atrakcje Zachęca do obejrzenia wszystkiego na własne oczy. Interesujące spostrzeżenia i komentarze. Brawo, że w rodzince powiększa się grono piszących blogi.