Preikestolen – moje norweskie marzenie
NORWESKA KAZALNICA 😉
Z czym kojarzy Wam się Norwegia?
Fiordy? Wikingowie? Brunost? Trolle?
Dla mnie Norwegia to przede wszystkim dzika, surowa i niezadeptana przyroda, odludne przestrzenie i nieziemskie krajobrazy. Malowniczych miejsc w Norwegii nie sposób zliczyć, ale na moją wyobraźnię najbardziej działa Wielka Trójka – Preikestolen, Kjerag i Trolltunga. Co prawda nie można już powiedzieć, że miejsca te są niezadeptane… Ale i tak od dawna marzę o zdobyciu Ambony, zakleszczonego między skałami głazu Kjeragbolten i Języka Trolla. W tym roku 1/3 tego marzenia się spełniła 🙂 .
Preikestolen – ot, kawał skały…
Co takiego niezwykłego jest w Preikestolen, że miejsce to przyciąga ponad 300 000 turystów rocznie? Myślę, że to niezwykły kształt skały i przepiękny widok, który rozciąga się z tego miejsca na Lysefjorden. Podejrzewam, że nie bez znaczenia jest także nieszczególnie wymagająca trasa (choć to akurat bywa rzeczą względną).
Preikestolen jest prawie prostopadłościenną granitową bryłą, uformowaną w wyniku wietrzenia mrozowego ok. 10 000 lat temu, w epoce lodowcowej. Kształtem przypomina ambonę i tak właśnie tłumaczy się z norweskiego jej nazwę. Ten „minecraftowy” klif wyrasta na 604 metry ponad Lysefjorden i jest dodatkowo, niczym mównica, wysunięty na wody fiordu . Płaski wierzchołek, tłumnie oblegany przez zwiedzających, nie jest duży. Mierzy zaledwie 25 m x 25 m. W szczycie sezonu jest tam naprawdę bardzo tłoczno. Słynna półka skalna przecięta jest półmetrową rysą, co do której prowadzone są nieustające spekulacje. W maju 2017 r. po raz pierwszy od 22 lat szczelina powiększyła się o około 2-3 milimetry.
W związku z tym niektórzy naukowcy przewidują, że kiedyś nastąpi spektakularny krach, a wpadająca w wody Lysefjorden skała wywoła falę o sile tsunami. Inni z kolei badacze twierdzą, że taki scenariusz jest bardzo mało prawdopodobny. Niezależnie od tego, jaki obrót przybiorą sprawy, my zdążyliśmy Preikestolen zobaczyć.
I jesteśmy bardzo zobowiązani Thomasowi Peterowi Randulfowi, który w roku 1900, wypatrzył Preikestolen z płynącego przez Lysefjorden statku i wytyczył do niego szlak przez góry. Szkoda by było, gdyby takie miejsce pozostało nieodkryte.
Jedziemy na Preikestolen!
Wyprawa na Preikestolen była jednym z punktów naszej wycieczki do Norwegii. Agnieszka i Wiktor, nasi gospodarze z Nordtrip, na bieżąco śledzili prognozy pogody, abyśmy oglądali Preikestolen przy optymalnej aurze. W końcu zapadła decyzja – jedziemy!
By dotrzeć na parking Preikestolhytta, skąd startuje szlak na klif, mieliśmy do pokonania ponad 300 km.
Budziło to moje ciche obawy, że na trasę wyruszymy zbyt późno. Okazały się one niesłuszne. Owszem, wystartowaliśmy koło 14.00, ale dzięki temu uniknęliśmy tłumów na szlaku i na samym klifie.
Zanim zaczęliśmy wspinaczkę Agnieszka zadbała o to, byśmy po drodze nie opadli z sił 🙂 .
Droga na Preikestolen
W moim odczuciu droga na Preikestolen jest nierówna. I nie chodzi tu o bynajmniej o jej powierzchnię, lecz stopień trudności 😉 . To niby tylko 334 m przewyższenia. Po drodze są jednak trzy niezbyt długie, ale dosyć strome odcinki. Są też prawie całkiem płaskie, wręcz spacerowe fragmenty szlaku.
Drapiąc się pod górę ciepło myśleliśmy o nepalskich Szerpach, którzy dla wygody turystów uładzili nieco trasę formując ją w schody.
Droga jest bardzo urozmaicona krajobrazowo. Podziwialiśmy odległą panoramę Stavanger, wędrowaliśmy przez las, mokradła, mijaliśmy wodospady.
Najciekawszy fragment trasy zaczyna się zaraz po trzecim podejściu, gdy wkraczamy na skalisty płaskowyż.
Dosyć skąpa roślinność i przewaga kamienistego podłoża przywodzi na myśl tereny, które w polskich górach położone są dobrze ponad 1500 m n.p.m. To skojarzenie skłoniło mnie do zadania Agnieszce pytania, które zostało uznane za najbłyskotliwszy tekst wyjazdu: Czy jesteśmy już powyżej 2000? Hmm, była trochę zaskoczona…
Krajobraz płaskowyżu urozmaicają urokliwe jeziorka Tjødnane, w których można się kapać.
Stoi tam również mini schronisko, które jednak nie ma nic wspólnego z „naszymi” schroniskami górskimi.
Polski akcent na drodze na Preikestolen
To kilkuosobowy schron awaryjny, będący jednocześnie zapleczem dla ratowników podczas ewentualnych akcji prowadzonych w okolicach Ambony. Na co dzień jest zamknięty. Kod do zamka można uzyskać dopiero po wykonaniu telefonu na numer alarmowym. Schron stawiany był podobno przez polskich stolarzy.
Lysefjorden i Preikestolen
W końcu zza skał wyłania się ON – Lysefjorden. Wyrzeźbiony przez lodowce, długi na 42 km, granitowy Jasny Fiord.
Strome, wysokie nawet na 1000 m, świetliste skały fiordu idealnie komponują się z granatową tonią wód wdzierającego się wgłąb lądu oceanu.
Potem droga prowadzi już wprost do Ambony. Jeszcze tylko drewniane mostki…
… i barierki z łańcuchami, obwieszone kłódkami gwarantującymi miłość aż po grób.
I mamy go!
By wejść na wierzchołek ambony trzeba jeszcze pokonać dosyć wąski przesmyk na skraju klifu. Dla większości osób nie stanowi to problemu, ale różnie może być…
Potem, o ile nie przeszkadza nam nadmiar przestrzeni, możemy już bez ograniczeń rozkoszować się widokami i serwowaną przez Nordtrip lampką wina.
Gdy zaś przestrzeń nieco przeraża, też można zaleźć na to sposób 🙂
INFORMACJE PRAKTYCZNE
Nie przytoczę tu szczegółów odnośnie dojazdu i kosztów wycieczki na Preikestolen, gdyż plan, logistyka i realizacja tego wyjazdu leżały po stronie Nordtrip.
Na wycieczkę na pewno trzeba zabrać solidne buty, prowiant oraz ubranie dostosowane do dynamicznie zmieniającej się pogody.
Nam droga w jedną stronę zajęła około półtorej godziny. Na klifie spędzić można i kilka godzin podziwiając krajobrazy i cykając fotki.
Trzeba zachować rozwagę, ponieważ na trasie i na klifie nie ma sztucznych zabezpieczeń.
Czego żałuję?
Żałuję bardzo, że nie podeszliśmy wyżej, ponad Ambonę, by przyjrzeć jej się z góry. Miałam to w planach, ale euforia i zachwyt sprawiły, że jakoś wyleciało mi to z głowy…