Trzy Korony o wschodzie słońca

Trzy Korony o wschodzie słońca

RELACJA KUBY Z URODZINOWEGO WYPADU W PIENINY

Za każdym razem gdy przymierzaliśmy się do wschodu słońca w górach, nasz entuzjazm gasiła niepewność i obawa. Wędrówka w ciemnościach, przez pełen nocnego życie las… może jeszcze nie tym razem… Gdy jednak dostaliśmy od Elizy, Roberta i Witka zaproszenie na wspólny wyjazd na wschód słońca w Pieniny, wszystkie strachy czmychnęły gdzie pieprz rośnie. Przestraszyły się zapewne doborowego towarzystwa 🙂 Poszliśmy!  Emocje i widoki były takie, że biliśmy się z Kubą o to, kto ma opisać naszą nocą wyprawę na Trzy Korony. Ponieważ to wyjście było także prezentem urodzinowym Kuby, wypadało mi ustąpić 🙂 Oddaję więc głos Synowi, ale swoje trzy grosze od czasu do czasu też wtrącę!

Kierunek Trzy Korony!

Kuba podczas wyprawy na wschód słońca na Trzy Korony.

Mieliśmy następujący plan:  zobaczyć wschód słońca ze szczytu Trzech Koron. Wyjechaliśmy z Krakowa około drugiej nad ranem, tak aby dotrzeć do Sromowiec Niżnych, wejść na szczyt i co najważniejsze – zdążyć zanim wzejdzie słońce. Podróż samochodem zajęła około dwóch godzin. Gdy dojechaliśmy na miejsce i wyszliśmy z auta, uderzył nas nocny mróz.

Do tego przez mgłę oraz wilgoć w powietrzu, zimno stawało się niezwykle przenikliwe.  Aby się rozgrzać, założyliśmy kurtki i czym prędzej weszliśmy na żółty szlak prowadzący od centrum wsi pod schronisko PTTK Trzy Korony. Kawałek za schroniskiem skręciliśmy w prawo na zielony szlak, prowadzący przez las do Kosarzysk. Początkowo nieco błotnista droga prowadziła całkiem ostro pod górę, ale po chwili marszu wyszliśmy na bardziej płaski odcinek terenu. Gęsty las wszystko zasłaniał i mocno ograniczał widoczność. Ale w miarę podchodzenia  zaczął się on przerzedzać i w prześwicie między drzewami mogliśmy zobaczyć świecący księżyc. Potem droga znowu zaczęła się ostro piąć. Po jej pokonaniu wyszliśmy na polanę Kosarzyska.

W środku nocy na polanie Kosarzyska.

Do tego czasu trochę się rozgrzaliśmy oraz wyszliśmy ponad poziom mgły zalegającej w dolinie, więc lekki wietrzyk wydawał się nawet całkiem ciepły i przyjemny. Wykorzystaliśmy tą chwilę, aby jeszcze dogrzać się ciepłą herbatą i poczęstować zabranymi z domu kanapkami. Po tym krótkim odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę, tym razem niebieskim szlakiem wiodącym już wprost na Trzy Korony. Znowu otoczył nas  zupełnie ciemny las. Dobrze, że  mieliśmy nasze czołówki. Po pewnym czasie, przez prześwity między liśćmi zaczęły być widoczne światła Szczawnicy w dolinie pod nami. W końcu wyszliśmy na małą polankę z ławeczkami i budką do pobierania opłat za wejście na platformy wiodące na szczyt. O tej porze oczywiście nikogo tam nie było, więc schroniliśmy się w niej, aby posilić się gorąca zupą z termosu i zjeść coś słodkiego na deser. 

Wschód słońca na szczycie Trzech Koron

Kiedy siedzieliśmy w budce, minęły nas cztery osoby zmierzające na szczyt, prawdopodobnie w tym samym celu co my. Postanowiliśmy nie zwlekać, ponieważ miejsca na szczycie nie jest wiele. Czym prędzej ruszyliśmy więc do ataku szczytowego. Zaraz za budką „wartowniczą” zaczęły się metalowe platformy i schody. Idąc metalowymi ścieżkami, mieliśmy okazję podziwiać „morze” mgieł rozciągnięte pomiędzy szczytami gór. Na tle jesiennej mgły okoliczne wzniesienia wyglądały jak wyspy. Właśnie od tego zjawiska wzięła się nazwa Beskidu Wyspowego, ale jak widać w Pieninach efekt ten również występuje. Na platformie szczytowej rzeczywiście nie było już zbyt wiele miejsca. Większość z przybyłych było fotografami i prawie każdy rozłożył statyw zajmujący tyle miejsca, co dwie stojące osoby. Z czasem dochodziło coraz więcej ludzi.

W oczekiwaniu na wschód słońca na trzech koronach.

Nad horyzontem stopniowo się przejaśniało i coraz więcej detali w krajobrazie zaczynało być widocznych.

Wschód słońca na Trzech Koronach.

Niebo powoli zaczynało zmieniać kolor na pomarańczowy, a z pomarańczowego na niebieski.

Wschód słońca na Trzech Koronach.
Zdobywcy Trzech koron o świcie.

Po około pół godzinie zaczęły być widoczne nawet Tatry.

Wschód słońca na Trzech Koronach.

Widoki były piękne, ale powoli zaczęło mi już doskwierać zimno, bo na otwartej przestrzeni wiał zimny i porywisty wiatr, obniżając odczuwalną temperaturę o jakieś dwadzieścia stopni. Wreszcie, po około godzinie moja cierpliwość została wynagrodzona – zza horyzontu wzeszła czerwona kula.

Wschód słońca na Trzech Koronach.

Wiedziałem, że ziemska atmosfera zakrzywia światło, ale porównując względną prędkość kątową słońca na niebie z czasem wschodu, nigdy nie przypuszczałbym, że aż tak bardzo. Wyjście słońca zza horyzontu zajęło może dwie minuty. Gdy na niebie zawisła już słoneczna kula większość turystów i fotografów zaczęła schodzić na dół. My jeszcze zostaliśmy chwilę, aby podziwiać widoki i zrobić kilka zdjęć krajobrazu. 

Wschód słońca na Trzech Koronach.
Syn na Trzech Koronach o świcie.
Wschód słońca na Trzech Koronach.

Jak Trzy Korony to i Sokolica

Ponieważ w planach mieliśmy jeszcze wejść na Sokolicę, zeszliśmy potem na przełęcz Szopka zwaną również Chwała Bogu. Ta nazwa bierze się od  podobno od słów padających z ust umęczonych turystów, gdy docierają do chwilowego spłaszczenie terenu w tym miejscu. Wujek zdecydował się stamtąd wrócić do Sromowiec, a my przeszliśmy na żółty szlak i skierowaliśmy się na Bańków Gronik. Potem niebieskim szlakiem przez Białe Skały, przełęcz Burzana i Czerteż doszliśmy do Sokolicy. Po drodze podziwialiśmy piękne widoki doliny Dunajca.  

Na Sokolej Perci.

W pobliżu Sokolicy, a konkretnie od skrzyżowania z zielonym szlakiem prowadzącym do Krościenka, zaroiło się od turystów. Mieliśmy okazję zobaczyć przykłady turystycznego chamstwa i  januszostwa. Wycieczkowicze przeklinali, na szczycie wychodzili za metalowe barierki (nawet z małymi dziećmi) celem zrobienia lepszych ujęć, pili piwo i zostawiali po sobie śmieci. Zrobiło mi się trochę przykro, że niektórzy moi rodacy nie są w stanie uszanować piękna gór, a na szczyty najczęściej wchodzą po to, by „zaliczyć” punkt wycieczki. Przy takim lekkomyślnym podejściu nie tylko niszczą górskie środowisko, ale i o wypadek nie trudno. Po zdobyciu Sokolicy, zaczęliśmy powoli schodzić zielonym szlakiem do Krościenka, gdzie czekał na nas wujek. 

Moje trzy grosze…

Ostatni fragment opisanej przez Kubę trasy to Sokola Perć. Od momentu gdy o niej usłyszałam podczas majowego spotkania turystycznych rodzinek, bardzo chciałam nią przejeść.  Nie jest może tak wybitna jak jej tatrzańska siostra Orla Perć, ale została wyznakowana przez tę sama osobę – taternika, księdza Walentego Gadowskiego.

Przeszliśmy ją całą; od Bańków Gronika przez Białe Skały, Ociemny Wierch, przełęcz Burzana, Czerteż, Czertezik, przełęcz Sosnów, po Sokolicę. Grań jest miejscami eksponowana i zabezpieczona barierkami. Mieliśmy sporo frajdy na jej skalnych ostrogach. Niestety na Sokolicy nie zobaczyliśmy już w całości najsłynniejszej w Polsce sosenki, symbolu Pienin i ozdoby każdego chyba podręcznika do geografii.

Sosna na Sokolicy.

Jej górna gałąź została uszkodzona 6 września 2018 r. przez podmuch powietrza wywołany przelotem śmigłowca TOPR podczas prowadzonej na Sokolicy akcji ratunkowej. Istniały obawy, że drzewko z uszkodzoną koroną nie przetrwa. Dzięki wysiłkom ekspertów z zakresu dendrologii i chirurgii drzew udało się je jednak uratować. I choć w lutym 2019 zaobserwowano nowe uszkodzenia dolnego konaru, dzielna sosenka ciągle trwa na posterunku. Uszkodzona korona sosny reliktowej została zakonserwowana i bardzo gruntownie przebadana przez naukowców. Można ją będzie oglądać na wystawie przyrodniczej w muzeum Pienińskiego Parku Narodowego. Park na swojej stronie ma zakładkę dedykowaną historii sosenki i wszystkim najświeższym nowinkom i wynikom badań, które drzewka dotyczą. Zobaczcie tu.

INFORMACJE PRAKTYCZNE

Parking

Samochód zostawiliśmy w centrum Sromowiec Niżnych, w okolicach kościoła (parking bezpłatny). Asfaltowa droga prowadzi aż do Schroniska PTTK Trzy Korony, ale zaraz za hotelem Nad Przełomem obowiązuje zakaz ruchu (nie dotyczący gości schroniska).

Tym razem nie zrobiliśmy pętelki. Nasz kierowca Robert zszedł z Trzech Koron przez Wąwóz Szopczański do Sromowiec i odebrał nas z Krościenka.

Trasa

Sromowce Niżne – Schronisko PTTK Trzy Korony –
Schronisko PTTK Trzy Korony – Kosarzyska –
Kosarzyska – Pod trzema koronami – Trzy Korony – Pod Trzema koronami – Przełęcz Szopka –
Przełecz Szopka – Polana Wyrobek –
Polana Wyrobek – Bajków groń – Burzana – Czerteż – Czertezik – Przełęcz Sosnów – Pod Sokolica – Sokolica – Przełęcz Sosnów –
Przełęcz Sosnów – Krościenko

Opłaty

Wejście na teren Pienińskie Parku Narodowego jest bezpłatne.
Od 20.04 do 31.10 pobierane są jednak opłaty za wyjście na galerie widokową na szczycie trzech koron i na szczycie Sokolicy.
Bilet normalny: 6 PLN, bilet ulgowy 3 PLN (także dla posiadaczy Karty Dużej Rodziny).
Jeżeli wybieracie się tego samego dnia na oba szczyty, zachowajcie paragon – zapłacicie wtedy tylko raz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *