Norweska Riwiera

Norweska Riwiera

NORWESKICH PRZYGÓD CZĘŚĆ TRZECIA

Z jakim krajem kojarzy Wam się riwiera? Z Turcją? Francją? No bo chyba nie z Norwegią?! Tymczasem Norweska Riwiera istnieje! To leżący na południu Norwegii, nad cieśniną Skagerrak region Sørlandet. Wybrzeże jest tu wyjątkowo atrakcyjne, a klimat ciepły i łagodny.

Norweska Riwiera – raj dla plażowiczów, żeglarzy, motorowodniaków i wędkarzy

Norwegia to prawdziwy rarytas dla osób lubiących aktywnie spędzać czas w terenie. Sørlandet najbardziej spodoba się jednak tym, którzy gustują w wodnych atrakcjach – plażowiczom, żeglarzom, motorowodniakom i wędkarzom (choć dla górołazów też coś się tu pewnie znajdzie). To przyjazna kraina fiordów, szkierów i malowniczych zatoczek. Wszystko to razem tworzy nieco trudny do ogarnięcia, ale przeuroczy przybrzeżny labirynt. Tu lepiej i wygodniej przemieszczać się łodzią niż samochodem. Zresztą do niektórych wyspy (i to nie tylko tych bezludnych) dotrzeć można tylko drogą wodną.  Byśmy mogli w pełni docenić atuty Norweskiej Riwiery Nordtrip  zorganizował dla nas rejs…

Rejs po Norweskiej Riwierze.
Rejs po Norweskiej Riwierze.

… oraz spacery po kilku wyspach.  Czasem musieliśmy pokonywać nie lada przeszkody, aby do nich dotrzeć…

Powalone drzewo zagradza drogę.

…ale zawsze się udawało 😉 . Niby to tylko skały, woda i trochę roślinek, ale wszystko to połączone jest tak harmonijnie, że aż dech zapiera. 

Mostek prowadzący  na wyspę Grundesholmen.

Droga na wyspę Grundesundholmen.

Wybrzeże wyspy Grundesholmen.

Na wyspie Grundesundholmen. Nad Skagerrak.

Owce na wyspie Calvoya.

Calvøya znaczy Wyspa Cieląt, a tu proszę…

Widoczek z wyspy Lyngøya

Widoczek z wyspy Lyngøya.

Foki na Norweskiej Riwierze.

Pomiędzy wysepkami…

Foki na Norweskiej Riwierze.
Latarnia morska na Kjeholmen.

Latarnia morska na wyspie Kjeholmen

Bardzo przyjemna dla oka jest także architektura Norweskiej Riwiery. Drewniane domki nie tylko uroczo wyglądają i pięknie wkomponowują się w krajobraz, ale są bardzo praktyczne; utrzymują zdrowy mikroklimat, są energooszczędne, trwałe i wytrzymałe. Mimo, że dzisiaj bez trudu dostępna jest cała gama barwników, nadal, jak przed wiekami, dominują domy w kolorze białym i czerwonym. Czasem budynki są  żółte. Tradycyjnie na najtańszy, czerwony kolor malowane były domy rybaków, a sama farba wytwarzana z krwi i tłuszczu ryb miała również własności impregnujące drewno. Farba żółta, z ochry i oleju z wątroby dorsza była droższa, stać więc na nią było rzemieślników i kupców. Na cynkową biel pozwolić mogli sobie najbogatsi mieszkańcy wybrzeża.

Norweska Riwiera - kolorowe domeczki.
Norweska Riwiera - kolorowe domeczki.

Przypuszczam, że Norweska Riwiera spodoba się także wędkarzom. My nie zapuszczaliśmy się na dalekomorskie połowy, ale Wiktor zabrał nas na ryby. Dla mnie było to pierwsze doświadczenie z wędką. Bakcyla nie złapałam, ale po przełamaniu bariery związanej z nabijaniem na haczyk przynęty, nie było źle.

Norweska Riwiera. Udany połów.

Coś dla łazików

Dla górołazów i piechurów na Norweskiej Riwierze też coś się znajdzie. Teren nie jest całkiem płaski, wyznakowano także całkiem sporo szlaków. Nam udało się wspiąć na leżący opodal naszego domu szczyt Hantovalen, o zawrotnej wysokości 142 m n.p.m. W Norwegii jednak „nad poziomem morza” nabiera nieco innego znaczenia 😉 . Na górze znaleźliśmy czerwoną skrzynkę z zeszytem, w którym własnoręcznymi podpisami uwieczniliśmy naszą obecność w tym miejscu.

Na szczycie Hantovalen.
Na szczycie Hantovalen.

Norweska Riwiera na mini city break

Dlaczego mini? Bo nie znajdziecie tu dużych metropolii, ale rozrzucone wzdłuż wybrzeża, małe, klimatyczne miasteczka, idealnie wpisujące się w zyskujący coraz więcej zwolenników nurt slow-life . Bez TOP10 zabytków, hałaśliwych pubów i centrów handlowych. Najbardziej zauroczyło mnie Gjeving, zwane również Wenecją Norweskiej Riwiery. Coś w tym jest, bo na mosteczkach przerzuconych ponad zatoczkami można wzdychać z zachwytu równie często jak na Moście Westchnień.

Widok na Gjeving.
Gjeving. Norweska Riwiera.

Równie urzekające jest Lyngør, położona na kilku wysepkach osada, uznana za  najlepiej zachowaną wioskę oraz tradycyjną społeczność w Europie. W 1812 r. podczas wojen napoleońskich grzmiały tu działa, gdy duńsko-norweska fregata Najaden walczyła bezskutecznie z angielskim Dictatorem. Dziś to oaza ciszy i spokoju, nie ma tu dróg i samochodów, a wyspy dostać się można tylko droga wodną – promem z Gjeving lub własną łódką. Na stałe mieszka tutaj niecałe 100 osób, za to w wakacje bywa tłoczno.

Tawerna na Lyngor.
Lyngor. norweska Riwiera.

Ci, którzy chcą spędzić wakacje na Lyngør bez tłumów, mogą skorzystać z zakwaterowania w należącej do miasteczka latarni morskiej, leżącej na wysepce Kjeholmen.

Biwak przy latarni morskiej na Kjeholmen.

Nieco większe i ciut mniej klimatyczne są Risør i Arendal. Risør nie bez powodu nazywane jest „białym miastem nad Skagerrak”. Praktycznie wszystkie budynki w mieście są białe, a kolorowy akcent stanowią tu przepiękne przydomowe kwietniki. Bardzo żałowałam, że nie trafiliśmy tu na Festiwal Łodzi Drewnianych, który co roku odbywa się w mieście.

Risor. Białe miasto nad Skagerrak.
Risor. Norweska Riwiera.

Nie wiem czy Arendal zapamiętamy bardziej z okazałego ratusza, który jest drugim co do wielkości budynkiem drewnianym  w Norwegii, czy z akcji ratowniczej, jaką przeprowadzili tu nasi panowie. Własnymi rękami wynieśli z ciasnego zaułka auto staruszki, która wpakowała się pomiędzy dwa bardzo blisko siebie stojące budynki. Nie dało się stamtąd bezkolizyjnie wyjechać…

Norweska Riwiera – coś dla moli książkowych

Miłośnicy literatury powinni zajrzeć do Grimstad, miasta związanego z dwoma norweskimi pisarzami; dramaturgiem Henrikiem Ibsenem oraz prozaikiem i noblistą Knutem Hamsunem. W miasteczku znajdują się miejsca upamiętniające obu literatów.
W budynku apteki, w której w młodości pracował Ibsen działa teraz kawiarnia, w której wypiliśmy moją urodzinową kawę.

Apthekergarden w Grimstad.

Ale prawdziwa gratka dla moli książkowych to kolejne białe miasto – Tvedestrand, które w 2003 r. zostało ogłoszone międzynarodowym miastem miastem książek.

Tvedestrand. Norweska Riwiera.

Nic dziwnego na każdym kroku można tu spotkać księgarnie lub antykwariaty oferujące książki w obu standardach piśmienniczych języka norweskiego – bokmål i nynorsk.

Antykwariat w Tvedestrand.

Nie mogliśmy sobie odmówić pobuszowania w choć jednym z antykwariatów. Był pełen książek od piwnic po poddasze, od starodruków, po komiksy. Niesamowite wrażenie.

Starodruk w antykwariacie w tvedestrand

W Tvedestrand wyprzedawane książki można też kupić wprost z ustawianych na ulicy półek. Właśnie na jednej z takich półeczek Eliza upolowała „Wyprawę Kon-tiki” w oryginale za całe 20 koron (ok. 10 zł)! To się nazywa pamiątka z Norwegii!

Więcej informacji o naszych wycieczkach po Norwegii znajdziecie tu.

INFORMACJE PRAKTYCZNE

Wszystkie wycieczki oraz cały nasz pobyt w Norwegii zorganizowane i zaplanowane były (doskonale!) przez Nordtrip.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *