Luboń Wielki – najłatwiejszy, choć najdłuższy szlak
Z ZAKOPIANKI WPROST POD DOMEK BABY JAGI
Luboń Wielki zdobyliśmy po raz pierwszy dokładnie 11 listopada, w Święto Niepodległości. Tym razem weszliśmy na jego szczyt celebrując Dzień Kobiet. Ciekawe przy jakiej okazji trafimy tam kolejny raz?
Na Luboń Wielki wprost z Zakopianki
Ostatnio, wracając do formy po perypetiach zdrowotnych, wyspecjalizowaliśmy się w wynajdywaniu łatwych i niezbyt forsownych szlaków. Taki właśnie jest niebieski szlak na Luboń Wielki, wychodzący z parkingu przy Zakopiance w Naprawie. Jest dosyć długi (7,5 km), ale przewyższenie (545 m) rozkłada się na nim raczej równomiernie. Dopiero pod samym szczytem trzeba pokonać naprawdę strome podejście.
Szlak na początku poprowadził nas wzdłuż ruchliwej Zakopianki, ale na szczęście szybko skręcił w stronę osiedla Luboń Mały. Potem na dobre wszedł w las, który towarzyszył nam już przez zdecydowaną większość trasy.
Luboń… ale Mały
Pierwszym charakterystycznym punktem na szlaku była kapliczka, przy której rozpoczęło się niezbyt strome podejście na mało wybitne wzniesienie w grzbiecie Lubonia zwane, nie bez przyczyny, Luboniem Mały (869 m n.p.m.).
Szczytu nie oznaczono żadną tabliczką i łatwo go nie zauważyć. Było o nim za to głośno przy rozbudowie zakopianki, gdyż to właśnie pod tym masywem prowadzi najdłuższy tunel (2060 m) w ciągu drogi S7.
Kilkaset metrów za Luboniem Małym, tuż przy szlaku, zauważyliśmy tajemniczy głaz.
Po oczyszczeniu go ze śniegu okazało się, że jest ozdobiony krzyżem, medalikiem i kilkoma wyrytymi w kamieniu napisami. Wyglądały na bardzo stare. Zainteresowały nas na tyle, że po powrocie do domu poszukaliśmy informacji na ich temat. Okazało się, że nie są aż tak wiekowe 🙂 . Pierwsza z zagadkowych inskrypcji została wykonana w 1954 r. przez pasterza Ludwika Bala ze Skomielnej Białej, w ramach rozrywki podczas wypasu. Od tego czasu napisów na skałce przybywa, a sam kamień obrasta w coraz to nowe legendy.
Dalsza, zupełnie już płaska, droga poprowadziła nas na najbardziej widokowe miejsce w czasie całej wycieczki – rozległą Polanę Surówki, zwaną także Krzysiami.
To nieco odcięte od cywilizacji miejsce emanuje dziś ciszą i spokojem. Jednak w czasach powojennych to właśnie tu rozegrał się ostatni epizod zmagań pomiędzy oddziałem partyzanckim „Wiarusy”, a służbą bezpieczeństwa (więcej informacji na ten temat oraz kilka słów o represjach, jakie w związku z tymi wydarzeniami spotkały mieszkańców polany znajdziecie tu).
Polana Surówki albo Krzysie
Polana jest świetnym punktem widokowym i idealnym miejscem na postój (z czego skwapliwie skorzystaliśmy).
Mimo nieco zamglonego horyzontu zobaczyliśmy stąd caluśkie Tatry i Gorce z Rabką u stóp.
Ta panorama pochłonęła nas tak bardzo, że dopiero po chwili spojrzeliśmy na wschód, gdzie dostrzegliśmy cel naszej wędrówki – Luboń Wielki (1022 m n.p.m.), z charakterystyczną sylwetką przekaźnika radiowo-telewizyjnego.
Wkrótce ruszyliśmy w jego kierunku mijając ustawione przy drodze do zabudowań gospodarskich stacje drogi krzyżowej.
Na skraju polany minęliśmy także krzyż upamiętniający miejsce katastrofy czechosłowackiego śmigłowca, która miała tu miejsce 26 sierpnia 1985 r. Tego dnia, dwa helikoptery spółki Slov-Air, lecące na przegląd do Świdnika, zawróciły z powodu złych warunków pogodowych. Jednemu z nich zabrakło niestety wysokości, by przeskoczyć ukryty we mgle grzbiet Lubonia.
Na szczycie Lubonia Wielkiego
Luboń Wielki od Polany Surówki dzieli jeszcze tylko długie i łagodne przejście grzbietem oraz strome, ale na szczęście krótkie podejście.
Pokonaliśmy je z jednym przystankiem na złapanie oddechu i po chwili minęliśmy ustawioną na szczycie przez krakowskich neosłowian rzeźbę Światowida.
Na miejscówkę na tarasiku widokowym nie było szans, usiedliśmy zatem pod schroniskiem, by napić się gorącej herbaty z termosu.
Schronisko na Luboniu Wielkim ma już 90 lat. Na szczęście dzięki operatywnej gospodyni Karolinie Kaleciak przetrwało szczęśliwie próbę likwidacji w czasie II wojny światowej.
Nie sposób chyba pomylić jego charakterystycznej sylwetki z żadnym innym obiektem PTTK. Wielu osobom przypomina ono bajkowy domek na kurzej stopce, dlatego też zwane bywa często Babą Jagą. Schronisko nie oferuje wielu wygód, ale z pewnością ma swój klimat i niesamowity widok z okien izby sypialnej.
O urokach pomieszkiwania na Luboniu zimą bardzo ciekawie opowiada podróżniczka Anna Grebieniow, na łamach magazynu „Na szczycie” . Liczyliśmy po cichu na autograf, jednak w dniu naszej wycieczki „wachtę” w schronisku pełnił akurat ktoś inny…
Nie pozostało nam zatem nic innego, jak tylko nasycić oczy widokiem na beskidzkie „wyspy” ze Szczeblem na czele i wracać do naszego samochodu pozostawionego przy Zakopiance.
W drodze powrotnej żałowaliśmy bardzo, że nie potrafimy rozpoznawać tropów. Musimy się w tej dziedzinie jeszcze podszkolić…
Więcej informacji o naszych wycieczkach w BESKID WYSPOWY znajdziecie tu.
INFORMACJE PRAKTYCZNE
Dojazd
Z Krakowa Zakopianką (droga S7) do Naprawy.
Parking
Bezpłatny parking w Naprawie, przy samej zakopiance, pod barem Spontus i pstrągarni Pod Sosnami.
Opłaty
Opłat brak.
Trasa
Mały Luboń – Polana Surówki (Krzysie) – Schronisko PTTK na Luboniu Wielkim – Polana Surówki (Krzysie) – Mały Luboń
Więcej informacji o naszym zdobywaniu ZIMOWYCH WYJŚCIACH W GÓRY znajdziecie tu.