Mikołajowa Gęsia Szyja
WIDOKI PRZYPRAWIAJACE O… GĘSIĄ SKÓRKĘ
Zazwyczaj pierwszy weekend grudnia spędzamy w Tatrzańskiej Lodowej Świątyni. W tym roku jednak, nie tak łatwo dostać się na Słowację 🙁 . Zorganizowaliśmy sobie zatem alternatywną, imieninowo-mikołajkową atrakcję. Gęsia Szyja, choć mocno chłostana halnym i mało zimowa, okazała się strzałem w dziesiątkę .
Gęsia Szyja z Rusinowej Polany
By dostać się na Rusinową Polanę, skorzystaliśmy z dobrze nam już znanego niebieskiego szlaku z Zazadniej. Szybko pokonaliśmy zalesioną Dolinę Filipka, a następnie odbiliśmy do Doliny Złotej. Niebawem dotarliśmy do sanktuarium Matki Bożej Królowej Tatr, na Wiktorówkach. Uradziliśmy już wcześniej, że zaglądniemy tu w drodze powrotnej. Minęliśmy zatem kaplicę Matki Bożej Jaworzyńskiej oraz symboliczny cmentarz ludzi gór i po wznoszących się ponad sanktuarium schodach, udaliśmy się wprost na Rusinową Polanę.
Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że te stopnie to ledwie maleńkie preludium do tego, co czeka nas przy podejściu na Gęsią Szyję.
Po drodze minęliśmy niewielką drewnianą kapliczkę, stojącą w miejscu, gdzie ponad 150 lat temu, ubogiej pasterce Marysi Murzańskiej objawiła się Maryja.
Rusinowa Polana przywitała nas słońcem. Mimo, że byliśmy tu już kilka razy, nie mogliśmy sobie odmówić dłuższej przerwy na podziwianie, rozciągającej się z tego miejsca, panoramy Tatry. Takie widoki nie nudzą się chyba nigdy! Nawet, a może zwłaszcza wtedy, gdy halny płata figle i przez tatrzańską grań przelewa się gruby wał fenowy.
Schody do nieba
W końcu postanowiliśmy sprawdzić na własne oczy, czy z Gęsiej Szyi rzeczywiście widać 100 szczytów i przełęczy, jak twierdził, jeszcze w XIX w., Tytus Chałubiński. Udaliśmy się zatem w stronę długiego trawiastego przesmyku na zachodnim krańcu polany. Jego kształt przypominał góralom, długą i charakterystycznie wygiętą, szyję gęsi. Hmm… ciekawy, lecz obcy chyba przybyszom z nizin, koncept…
Do pokonania mieliśmy 283 metry przewyższenia, na dystansie nieco ponad kilometra. Nie brzmi to jakoś bardzo strasznie, ale setki, ułożonych na zielonym szlaku, schodków dały nam trochę w kość. Kilka razy przystawaliśmy, by zaczerpnąć tchu.
Wreszcie, w prześwicie pomiędzy drzewami, dojrzeliśmy Waksmundzie Skałki.
Gęsia Szyja i widoki przyprawiające o gęsią skórkę
Przyspieszyliśmy zatem kroku i już po chwili, wygodnie umościliśmy się pomiędzy głazami. Racząc się gorącą, malinową herbatką z termosu, podziwialiśmy widoczne jak na dłoni Tary Bielskie oraz Tatry Wysokie, tajemniczo majaczące za zasłoną pędzonych halnym chmur .
Gdzieś na prawo od dominującej na pierwszym planie Małej Koszystej, wypatrzyliśmy nawet cel naszej ostatnie tatrzańskiej wyprawy – Kasprowy Wierch.
Gdyby jeszcze przed godziną ktoś zapytał mnie o mój ulubiony widok na Tatry, bez wahania odpowiedziałabym – panorama z Rusinowej Polany!
Teraz, sceneria roztaczająca się ze szczytu Gęsiej Szyi przyprawiała mnie o, nomen omen, gęsią skórkę! Oj, zajdą chyba zmiany w moim prywatnym rankingu górskich pejzaży…
Powrót przez Wiktorówki
Porywiste podmuchy wiatru spędziły nas w końcu ze szczytu i przyszła pora, by wracać do Zazadniej. W planach mieliśmy pętelkę przez Rówień Waksmundzką i Polanę pod Wołoszynem. Jednak moi panowie tak bardzo zagustowali w nierównych stopniach, wijących się po grzbiecie Gęsiej Szyi, że nie mogli sobie odmówić powrotu tą samą drogą.
Wracając zatrzymaliśmy się na Wiktorówkach, w maleńkim „sanktuarium w krzakach”, jak sami nazywają to miejsce, gospodarzący tam, dominikanie.
Kult maryjny rozpoczął się tu od objawienia. Gdy nastoletnia pasterka Marysia szukała zaginionych we mgle owiec, ukazała się jej jaśniejąca postać Pięknej Pani. Zapewniła, że kierdel się odnajdzie i tak też się stało. Nie był to jedyny cud, jak wydarzył się w tym miejscu.
O uzdrowieniach mieszkanki Bukowiny, Marii Budz Wnękuli oraz Staska – hamerykańskiego górala, a także o smutnej i nie całkiem hagiograficznej historii pasterki Marysi Murzańskiej, możecie poczytać tutaj.
Symboliczny cmentarz ludzi gór na Wiktorówkach
Za każdym razem, gdy jestem na Wiktorówkach, ogromne wrażenie robi na mnie symboliczny cmentarz ludzi gór. Od 1992 r., na kamiennym murze, ubezpieczającym skarpę nad kaplicą, pojawiają się pamiątkowe tablice. To wyraz pamięci o tych, którzy przeszli już na drugą stronę grani.
Zawsze najdłużej zatrzymuję się przy tablicy księdza Piotra Janczy. To, już na zawsze 27-mio letni, wikary z mojej dawnej parafii, który zginął w lutym 1998 r., na Kościelcu.
Nikt chyba nie opuszcza tego miejsca rozbawiony i beztroski.
My także wracaliśmy z Wiktorówek w ciszy, z kołaczącym gdzieś w głowie mottem tego miejsca pamięci: Pamiętam – Tęsknię – Czekam.
Więcej informacji o naszych wycieczkach w TATRY znajdziecie tu.
INFORMACJE PRAKTYCZNE
Dojazd
Zakopianką do Poronina. Z Poronina, przez Murzasichle i Toporową Cyrhle, na Małe Ciche i do Zazadniej.
Parking
Zaparkowaliśmy na parkingu Zazadnia przy Drodze Oswalda Balzera, u wylotu Doliny Filipka. Wyjątkowo nie było tu nikogo, kto pobierałby opłatę za parking (grudzień 2020 r.).
Opłaty
Punkt poboru opłat za wstęp do TPN znajduje się przy wejściu do Doliny Filipka. Cennik dostępny jest tu. Dla rodzin posiadających ogólnopolską Kartę Dużej Rodziny wstęp gratis.
Trasa
Dolina Filipka – Rusinowa Polana
Rusinowa Polana -Gęsia Szyja- Rusinowa Polana
Rusinowa Polana – Dolina Filipka